Memory..

Czyli troszkę wspomnień.

Małe, wredne, siwe. Kochane. Tak naprawdę jest Ona najlepszym ( no, razem z Euforią :> ) co mnie w życiu spotkało. Po dwóch latach upadków i prawie rezygnacji z jeździectwa w końcu coś zaczęło wychodzić. Puchary Polski, Zawody Ogólnopolskie, całe dwa lata zwycięstw. Aż w końcu nadszedł czas rozstania. Niestety tak już jest w kucykowym świecie. Brakuje mi Jej. Bardzo. Wiele oddałabym za chociaż jeden konkurs na Niej, ale wiem, że nie mogłam Jej zatrzymać. Jest stworzona do zawodów. Nie mogłaby marnować się jako ,,kosiarka'' w ogródku. Fasolka <3

Ruda Wredota. Jakoś nigdy nie udało nam się zajść niewiadomo jak daleko. Nigdy się nie lubiliśmy. Treningi były na porządku dziennym, po prostu. Bez większego uczucia. On tolerował mnie, ja jego. Kilka zwycięstw, kilka porażek. Fajnie spędzone dwa lata. Końcówka nieco gorsza. Hamskie stopki w okserach, ja zaczęłam się bać jego, on mnie. I to był właśnie czas na zakończenie tej znajomości. Oczywiście, że za nim tęsknię, jednak wiem, że teraz też ma dobrze. Po prostu nie pasowaliśmy do siebie i tyle. Batonik :)

Następne wredne rude. Mój pierwszy ,,sportowy'' kucyś. Charakterek miała, trzeba przyznać, jednak to Ona wprowadziła mnie w sport. Pierwsze ogólnopolskie, pierwszy puchar. Nie lubiła mnie. Zresztą.. Ona nikogo nie lubiła, chyba, że gryząc i kopiąc okazywała swoje uczycia. <- Pandora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz