czwartek, 24 stycznia 2013

Ja, uwielbiam ją!

                            Prószy śnieg, -10'C, poidła pozamarzane, konie w derkach. Wchodzę do stajni, zapalam światło, konie z ciekawością patrzą w stronę drzwi. Podchodzę do Niej, głaszczę Ją po czole, witamy się. Przynoszę siodło, wyprowadzam Ją na korytarz i czyszczę, zakładam siodło, dokładnie przykrywam polarową derką. Ruszam w stronę hali. Wsiadam. 
                             Ufa mi, nie zwraca uwagi na szum wiatru. Z opuszczoną głową delikatnie stawia nogi na ziemi, jakby nic nie ważyła. W końcu zbieram wodze, a Ona ustawia swoją szyję i zaokrągla grzbiet. Na delikatne muśnięcie łydki rusza kłusem, jakby w rytm płynącej z radia muzyki. Wszystko płynnie, rytmicznie, bez żadnego zniecierpliwienia. Z koła, na koło jest coraz bardziej rozluźniona, w końcu na lekkie ściśnięcie kolan przechodzi do stępa. Wypuszczam wodze i podciągam popręg. Głaszczę Jej króciutką sierść, ponownie nabieram kontakt i daję sygnał do zakłusowania. Z gracją wykonujemy łopatki i ustępowania, po czym jedziemy na drążki. Z niezwykłą lekkością i gracją pokonujemy kawaletki i ruszamy galopem. Spokojnie, krok, za krokiem, bez pośpiechu. Staram się wczuć w jej rytm i podążać za ruchem. W końcu przechodzimy do kłusa, zmiana kierunku i ponowne zagalopowanie. W pełnym rozluźnieniu Euforia coraz bardziej skupia się na moich pomocach. Stanowimy jedność.
                             Skoki - coś co tygryski lubią najbardziej. W takim bądź razie, chyba mogę nas zaliczyć do tygrysków. Fascynuje nas ujeżdżenie, piękno i harmonia. Jednak właśnie w skokach jesteśmy najlepsze. Może brak nam jeszcze umiejętności, jednak zaufanie, odwaga i siła dają nam przewagę. Zaufanie w szczególności. Ruszamy równym galopem najpierw na kawaletki, później na szereg. Odbija się, leci i ląduje. Zgrabnie, bez wysiłku, lekko. Wykonuje foulę, i oddaje następny delikatny skok. Powtarzamy to kilka razy, w różne strony, na coraz większych przeszkodach. Im wyżej tym lepiej. Wtedy obydwie bardziej siebie słuchamy. Jest trudniej, więc musimy uważać na siebie nawzajem, co z dnia na dzień wychodzi nam lepiej.
                            W końcu stępujemy. Obie zmęczone, zmarznięte, ale również bardzo usatysfakcjonowane. Kiedy zsiadam, daję Jej cukierka w podziękowaniu za wykonaną pracę, a Ona obwąchuje mnie i delikatnie skubie. Jesteśmy nierozłączne. Nikt nie rozumie się tak dobrze, jak my dwie.

1 komentarz: