niedziela, 27 stycznia 2013

Moja definicja miłości

           Podchodzę do boksu. Ona wystawia głowę, jakby na przywitanie. Przytulam się do Jej delikatnych chrap, czuję ciepłe powietrze. Wyprowadzam Ją na korytarz. Stoi sama, nie jest przywiązana. Nie musi mnie słuchać, a jednak chce. Czyszczę Ją całą, nie ma stresu. Stoi odprężona, z przymkniętymi powiekami, jedną lekko uniesioną nóżką. W końcu zakładam siodło, delikatnie dopinam popręg. Wędzidło przyjmuje sama. Nie otwieram jej pyska siłą. Dopinam lekko wszystkie paski, zarzucam polarową derkę na Jej grzbiet i ruszamy w stronę hali. Nie muszę Jej trzymać. Idzie za mną bo chce. Nareszcie wsiadam.
           Treningi są dla mnie codziennością. Jednak przed każdym czuję się inaczej. Nie popadam w rutynę. Każdy z osobna jest inny, ale tak samo dla mnie ważny. Robię to od tylu lat, a jednak nadal cieszę się jak małe dziecko gdy tylko wsiadam na konia. Podczas jazdy jestem sobą, czuję się wolna. Wszystkie problemy znikają. Skupiam się tylko na sobie i na Niej. Czując pod sobą płynny ruch tak olbrzymiego zwierzęcia jestem z siebie dumna. A najbardziej z tego, że nie zmuszam Jej do jazd. Ona jest zadowolona kiedy na Nią wsiadam. Idzie z chęcią do przodu, jest skupiona na mnie, nie znudzona jak większość koni, które wchodząc na halę ledwo podnoszą nogi i myślą tylko ,,kiedy to się skończy''. Może nie jesteśmy mistrzyniami, jesteśmy przyjaciółkami. I właśnie to daje nam przewagę nad lepszymi od nas. Słuchamy siebie na wzajem. Do wszystkiego dochodzimy poprzez zaufanie i współpracę, a nie szarpanie, bat i ostrogi ( oczywiście nie żebym miała coś przeciwko bacikowi i ostrogom, sama ich używam na skokach. Po prostu trzeba tego używać z rozsądkiem. :> ) , coraz to ostrzejsze wędzidło ,,bo koń mnie nie słucha''. Kiedy Euforia widzi przeszkodę chce ją skoczyć. Nie robi tego z przymusu. Brak umiejętności nadrabia chęciami i odwagą. Uwielbiam skoki. Boję się, ale uwielbiam. Na Niej w szczególności. Moment kiedy koń odrywa się od ziemi, jest wspaniały.
                Jeden trening jest lepszy, drugi gorszy. Oczywiście są dni, kiedy absolutnie nic nam nie wychodzi i nie możemy się zgrać. Nie jesteśmy idealne. Zdarzają się wyłamania i upadki, zrzutki, nieporozumienia, bunty. Jednak niczego nie zwalczam siłą. Zawsze staram się myśleć z Jej perspektywy. Co Ona czuje i dlaczego to robi. Nigdy nie była dla mnie złośliwa. Zawsze miała jakiś powód. Zawsze.. Jest na prawdę wyjątkowym koniem. Zanim Ją poznałam, nie wiedziałam, że zwierzę może być tak oddane człowiekowi.
                 Jest niezwykle delikatna. Kocham w Niej wszystko. Zaczynając od chrap, przez niesforną grzywkę, wielki brzuch, aż do nieproporcjonalnie małego zadu i krótkiego ogonka. Ona jest moją definicją miłości.

Bo widzisz prosiaczku.. Miłość jest wtedy, kiedy się lubi kogoś za bardzo...


Klik -> Galloping Darkness

2 komentarze:

  1. Jej wpadłam na twojego bloga nie przypadkiem.Sposób w jaki piszesz jest niesamowity.Ta więź pomiędzy tobą a Euforią jest magiczna.Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie opisane, widać że kochasz to co robisz.
    czekam na kolejne wpisy

    OdpowiedzUsuń